Moja mama to kucharka niekorzystająca z przepisów, pełna kulinarnego niepokoju i żądna ciągłych eksperymentów. Posiada jednak 2-3 zeszyty ze sprawdzonymi przepisami, są to przepisy przede wszystkim na wypieki, tanie placki od sąsiadki, biszkopt od babci, kilka tortów. Zeszyty są stare, poplamione, wypełnione rysunkami małej Poli i Natalii :). Uwielbiam je tak samo jak uwielbiałam je gdy byłam mała, gdy mama je wyciągała stanowiły zapowiedź wspaniałej zabawy w kuchni i cudownych słodkości. Dziś poczułam się jak ta mała dziewczynka gdy ja, moja siostra i mama zabrałyśmy się za faworki:)
Składniki:
- 3 żółtka
- 1 całe jajko
- 2 łyżeczki spirytusu
- 1 łyżka śmietany
- mąki tyle ile się wgniecie
- cukier puder do posypania
- tłuszcz do smażenia ( kostka smalcu + ok 2 szkl oleju)
Przygotowanie:
Na stolnicę wysypujemy dwie garście mąki. Do mąki dodajemy jajko, żółtka, spirytus, śmietanę i zgniatamy. Dodajemy resztę mąki ( tyle ile się wgniecie) i wyrabiamy ciasto, ciasto należy wyrabiać dość długo, co jakiś czas uderzając nim o stolnicę. Następnie należy je cienko rozwałkować i powycinać z niego podłużne paski. Na środku każdego paska zrobić nacięcie i każdy kawałek wywinąć. Faworki smażymy na głębokim tłuszczu na złoty kolor, oraz posypujemy cukrem pudrem.