Wiem wiem im mniej substancji słodzącej w powidle tym lepiej, usmażyłam je jednak dla mojego M, któremu czasem należy się trochę słodyczy od życia stad dodatek fruktozy. A tak przy okazji powidła = jesień? Ale ten czas ucieka…
Składniki:
- ok 2,5 kg śliwek
- 1/2 szklanki fruktozy
- kilka łyżek wody
Przygotowanie:
- Śliwki zrywamy z drzewa, w moim przypadku odbyło się to na zasadzie strącania ich z gałęzi, drzewo jest baaardzo wysokie 🙂 Myjemy je dokładnie, przekrawamy na pół i drylujemy, sprawdzamy czy nie są robaczywe.
- Śliwki przekładamy do garnka podlewamy kilkoma łyżkami wody i gotujemy, od czasu do czasu mieszając by śliwki nie przywarły. Gotujemy je około 2,5 godziny na małym gazie, pod koniec gotowania dodajemy fruktozę , gdy się rozpuści ściągamy z gazu.
- Na następny dzień ponownie dusimy nasze powidła przez mniej więcej 2 godziny. Po tym czasie są gotowe.
- Można je zawekować, gorące powidła przekładamy do wyparzonych słowików i zakręcamy. Gdy słoiki wystygną, wkładamy je do garnka i zalewamy zimną wodą, mniej więcej do 2/3 wysokości słoika. gotujemy je około 15 minut, po tym czasie słoiki wyciągamy i ustawiamy do góry nogami by wystygły. ( Ostatnio jednak ktoś podał mi jeszcze prostszy sposób, nie sprawdzałam go ale ponoć działa – wyparzamy słoik, przekładamy do niego gorące powidło, wstawiamy na chwilkę go kuchenki mikrofalowej , wyciągamy i szybko zakręcamy, ponoć takie wekowanie też działa – muszę wypróbować:))
Comments
oł jeee 😀 dziękuje Polciu :*